Pichulcowe wyprawy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2011

Dystans całkowity:315.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:18:12
Średnia prędkość:17.31 km/h
Maksymalna prędkość:69.36 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:45.01 km i 2h 36m
Więcej statystyk

Bydgoszcz - Toruń - Bydgoszcz

Wtorek, 29 marca 2011 | dodano: 29.03.2011

Od tabliczki do tabliczki i z powrotem.


Kategoria Dłuższe wyprawy

Kujawia XC

Wtorek, 29 marca 2011 | dodano: 29.03.2011


Kategoria Krótkie wycieczki

Masa Krytyczna Bydgoszcz

Piątek, 25 marca 2011 | dodano: 29.03.2011


Kategoria Krótkie wycieczki

Bydgoszcz - Strzelce - Bydgoszcz

Czwartek, 24 marca 2011 | dodano: 29.03.2011


Kategoria Krótkie wycieczki

Za autobusem 70km/h (pod wiatr) z Torunia do Bydgoszczy

Sobota, 19 marca 2011 | dodano: 20.03.2011

Dziś wybrałem się z kolegami na masę krytyczną do Torunia. Zbiórka była na początku mostu drogowego przez Wisłę w Fordonie o godzinie 12:45. Gdy dotarłem na miejsce zbiórki czekał na nas Jerry. Daniel dojechał równo ze mną. Ruszyliśmy do Toronto około godziny 13. Na początek tempo około 27km/h ale, że wiało w plecy to przyśpieszyliśmy do około 30 - 33km/h. W połowie drogi zostawiliśmy Jerrego w tyle. Tak to jest jak się za dużo gada przez telefon :P

Po dojechaniu do Torunia pierwsze miejsce w jakie zawitaliśmy to bar z hotdogami. Po zjedzeniu po dwie szt podjechaliśmy pod Biedronkę kupić coś do picia. Potem podjechaliśmy na Rynek Nowomiejski. Na rynku gdzie zbierali się masowicze podeszła do nas Pani z TVN24 (zwabiła ją nasza flaga masowa) i ja oraz Jerry udzieliliśmy wywiadu. Ja pierwszego w życiu, nigdy wcześniej nie miałem odwagi zabrać głosu :P

Krótko po 15 ruszyła masa. Jechało się fajnie ale ciut za wolno i było troszkę chłodnawo. Po przejeździe podjechaliśmy jeszcze na hotdoga. Po najedzeniu się do syta, około godziny 17 wyruszyliśmy w drogę powrotną do Bydgoszczy. Na ulicy Władysława Broniewskiego zauważyłem autobus PKS. Był to stary Autosan H9 z PKS Brodnica na Toruńskich blachach. Pomyślałem sobie: to jest to!!

Był to taki Autosan.



Nie miałem ochoty wracać normalnie bo jechalibyśmy cały czas pod wiatr. A wiało około 20km/h. Stwierdziłem, że właśnie mam darmowy transport do domu... i to bynajmniej nie w środku. Gdy autobus ruszył, ja ruszyłem za nim trzymając się w odległości około pół metra za tyłem. Najgorzej było za nim nadążyć na starcie gdy przyśpieszał. Jak dotarł do swojej prędkości przelotowej to nie musiałem się już męczyć. Wystarczyło dokręcać co kilka sekund aby utrzymać się w tunelu aerodynamicznym. Momentami nawet po 10sek nie musiałem w ogóle pedałować, wręcz ciągnął mnie za sobą. Prędkość przelotowa tego autobusu oscylowała pomiędzy 66 a 70km/h. Dobrze, że całą szosę 80 z Toronto do Bydgoszczy znam na pamięć, i nie ma tam żadnych dziur na jezdni bo w innym wypadku nie odważył bym się na taką jazdę. No i skupienie maksymalne, cały czas patrzałki na światła stopu i wsłuchiwanie się w silnik. Gdy puszczał gaz, a jeszcze nie zapalały się światła stopu to ja już miałem w pogotowiu ręce na klamkach. Wyhamować nie było problemu.

Jechało się za nim rewelacyjnie, ehh ta prędkość...... 70km/h na prostej rowerem... W normalnej sytuacji nigdy nie pojechał bym tyle. Mina kierowców, którzy wyprzedzali ten autobus była bezcenna, gapili się jakby zobaczyli UFO :D

Najlepsze jest to, że kierowca dobrał prędkość jazdy chyba idealnie do mnie :D Gdyby pojechał 80km/h nie starczyło by mi przełożeń, w końcu jeżdżę na MTB a nie na szosówce. Na przełożeniu 3x9 kręciłem tak jakbym jechał na młynku 1x1 :D Tu kolejna zasługa SPD, bez tych pedałów w życiu nie dałbym rady, nogi by mi się pogubiły w piździet :P

W ten sposób dojechałem prawie do Czarnowa. Trzymałem się za nim około 23km. Dalszą drogę pokonałem już 20km/h pod wiatr, ale przynajmniej większość drogi miałem za sobą. Nie powiem, można się było za nim nieźle zmachać. Szczególnie gdy rozpędzał się. W takim właśnie przypadku po 4 przystanku uciekł mi. Miałem już 73km w nogach i nie starczyło mi sił aby utrzymać się za nim na starcie. Do Bydgoszczy dotarłem o 18:30. Półtorej godziny przy jeździe pod wiatr to niezły wynik :P No i support do wymiany, stary XT zajechałem na tyle, że przy pedałowaniu wszystko w nim trzeszczy, działo się już tak od kilku dni... Teraz skończył się dokumentnie.


Kategoria Dłuższe wyprawy, Masa Krytyczna

Wypad za miasto w klimatyczne rejony

Niedziela, 13 marca 2011 | dodano: 13.03.2011

Dziś wybraliśmy się z kolegą rowerkami na wypad za miasto. Na początek pojechaliśmy do Ostromecka, które leży 3km za Bydgoszczą pojeździć po parku Pałacowym. Jeździło by się super gdyby nie wszędobylskie błoto, które nie pozwalało na rozwinięcie większej prędkości na zjazdach. A zjazdów o sporym nachyleniu w parku Pałacowym nie brakuje. Oby do lata, wtedy się poszaleje :)

Następnie ruszyliśmy w stronę Gzina niedawno utworzoną ścieżką rowerową wzdłuż drogi nr. 551. Ścieżka przez pierwsze 3 - 4km jest asfaltowa, a potem nawierzchnia zmienia się w drobny szuter, bardzo przyjemny dla roweru górskiego. Jest super poprowadzona bo wije się w lesie niedaleko drogi, jest dużo podjazdów i zjazdów, cały czas da się spokojnie bez większego wysiłku utrzymywać 30km/h. Żyć nie umierać powiedziałbym :) Po dojechaniu do skrzyżowania przed Dąbrową Chełmińską skręciliśmy w lewo na Czemlewo i w kierunku Gzina.

Po dojechaniu do Gzina czekał nas wspaniały długi zjazd o nachyleniu około 12%. Ja rozwinąłem 66.75km/h, Daniel też coś koło tego. Około 1km za końcem zjazdu dojechaliśmy do wyrobiska w którym wydobywa się piasek. Widok niesamowity, wielkie zbocze o wysokości 5 piętrowego bloku lub wyższe. Po jednym spojrzeniu wiedziałem już, że zdjęcie zrobione tam będzie czymś fajnym. Oczywiście o wejściu na górę bez rowera nie mogło być mowy, gdzie ja tam i rower :D Zacząłem więc wspinaczkę traktując rower tak jak alpinista traktuje raki które wbija w lód podczas wspinaczki :P Po chwili byłem już w połowie zbocza. Po sesji zdjęciowej zszedłem w taki sam sposób jak wszedłem tylko, że tyłem. Jeszcze tylko fota na wielkiej koparce i wracamy do domu.

Trzeba było już odpalić lampki bo robiło się już szaro. Powrót przez Czarże, Czemlewo, Nowy Dwór, Ostromecko, Strzyżawę. Następnie przeprawa przez kilometrowej długości most na Wiśle i byliśmy już rzut beretem od domu. Na skrzyżowaniu rozdzieliliśmy się i Daniel pojechał do swojego domu a ja do siebie.

Pogoda była dziś rewelacyjna, oby tak dalej. Jazda przy 15 stopniach jest już samą przyjemnością. Trasa i foty poniżej :)



Ja, mój rower i wielka góra piachu :) © Pichulec


Alpinista z rowerem © Pichulec


Maluśka kopareczka :D © Pichulec


W trakcie dokręcania śrub © Pichulec


Kategoria Krótkie wycieczki

Błotne szaleństwa i ognisko niedaleko Chełmszczonki

Niedziela, 6 marca 2011 | dodano: 07.03.2011

Wybrałem się dziś z kolegami na przejażdżkę w kierunku Gądecza pojechaliśmy obejrzeć jaskinię Bajka. Umówiliśmy się wszyscy na końcowym przystanku autobusu lini 69 w Fordonie. O godzinie 12:00 ruszyliśmy, niestety pod wiatr. Wiało niemiłosiernie, około 20km/h prosto w twarz co nie pozwalało nam rozwinąć prędkości wyższej niż 22km/h.

Po dojechaniu do Gądecza skierowaliśmy się w stronę jaskini. Niestety tym razem wejść się tam nie dało bo teren był błotnisty a wspinanie się w butach spd po błocie do łatwych nie należy. Rzekłbym, że jest praktycznie niemożliwe.

Następnie ruszyliśmy szukać miejsca na ognisko. Przejechaliśmy przez szosę i skierowaliśmy się skrajem pola w kierunku linii pobliskich drzew. Nie był to najlepszy pomysł bo droga, którą jechaliśmy była jednym wielkim bajorem błota. Gdy droga skończyła się, skierowałem się na zaśnieżony jeszcze odcinek pola, udało się przejechać bez najmniejszego problemu, śnieg był twardy.

Po dotarciu na miejsce gdzie chcieliśmy zrobić ognisko, okazało się, że to nie zbyt trafione miejsce. Wszędzie było tyle błota, że ciężko było nawet chodzić. Stwierdziliśmy, że to nie ma sensu i ruszyliśmy z powrotem szukać innego miejsca.

Kolejna miejscówka była jeszcze gorsza od poprzedniej. Dosłownie tonęliśmy w błocie podchodząc pod górę na której szczycie chcieliśmy w końcu zrobić to ognisko. Po dotarciu na szczyt okazało się, że nie ma możliwości rozpalenia tam ognia... Postanowiliśmy więc cofnąć się trochę w dół, gdzie widzieliśmy wcześniej jakąś polanę.

W końcu strzał w dziesiątkę. Zmęczenia ale szczęśliwi przystąpiliśmy do zbierania opału i rozpalania ogniska. Po 15 minutach mogliśmy już smażyć kiełbachę :) Po najedzeniu się zgasiliśmy ognisko przysypując je leżącym jeszcze gdzie nie-gdzie śniegiem i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Nasze rowery wyglądały jak kostka błota :D Przerzutki przedniej nie było widać, całe tylne zawieszenie było jedną wielką kostką błota :D Nie wspomnę o oponach, które zamiast szerokości 2.2 miały chyba z 4 :D

Po powrocie do fordonu ruszyliśmy od razu w kierunku myjki ciśnieniowej. Tam, niespodzianka, kolejka około 10 aut. Stwierdziłem, że nie będe tyle czekał i podjechałem do pierwszego kierowcy w kolejce i poprosiłem aby nas przepuścił. Powiedziałem, że rowery umyjemy szybko. Niestety były tak zabłocone, że szybko się nie dało :D Nawet karcher ledwo co dawał rade spłukać glinę z naszych maszyn :D Po umyciu rowerów rozjechaliśmy się do swoich domów.

Toxic 5kg cięższy © Pichulec


Ja i Panf4 © Pichulec


Gdzie się podziała moja przerzutka? :D © Pichulec


Gdzie jest wahacz? :D © Pichulec


Opony 4 cale :D © Pichulec


Ja i Panf4 © Pichulec


Ognisko © Pichulec


Ognisko © Pichulec


Nasza ekipa © Pichulec


Michu i Panf4 © Pichulec


Michu © Pichulec


Ja i Michu © Pichulec


Butki się ubrudziły? :D © Pichulec


Ja i moja błotnista maszyna :P © Pichulec


Schwinn Danielastego © Pichulec


Merida Panf4 © Pichulec


Michu i kawał lodu :P © Pichulec


Panf4 i jego Medzia © Pichulec


Ognisko CD.. © Pichulec


Błocko © Pichulec


Ognisko © Pichulec


Mój toksyczny przyjaciel © Pichulec


Kategoria Krótkie wycieczki