Wycieczka z przygodami
-
DST
141.50km
-
Teren
70.00km
-
Czas
05:57
-
VAVG
23.78km/h
-
VMAX
52.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt No Saint Urian - już nieistniejący
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj wybrałem się na wycieczkę po bunkrach w Kruszynie i Zielonczynie organizowaną przez Bydgoskie stowarzyszenie „Bunkier”. Obudziłem się o 7 rano, zbiórka była planowana na ul. Artyleryjskiej o 10:10. Nie obudziłem się do końca, postanowiłem jeszcze poleżeć. No i poleżałem............ do 9:50, po prostu zasnąłem ponownie....
Obudziwszy się spojrzałem na zegarek i zwątpiłem. Nie zdążę, nie ma szans przejechać przez całe miasto przez 10 minut – pomyślałem, a miałem jeszcze iść zagłosować. Postanowiłem, że będę gonił wycieczkę.
Wyszedłem z domu bez śniadania, nie zabrałem ani picia ani pieniędzy – takie numery to tylko ze mną :D Po spełnieniu obywatelskiego obowiązku w lokalu wyborczym ruszyłem pełnym gazem ulicą Akademicką w kierunku miasta, na początku ulicy Czesława Lewińskiego odbiłem w las w kierunku Myślęcinka. Tempo jakie sobie nadałem było iście szaleńcze, na szutrowej nawierzchni osiągałem w granicach 40km/h i trzymałem przez dość długi czas. Pobiłem swój rekord czasu dojazdu do Myślęcinka. Zajęło mi to jedyne 20minut.
O 10:25 byłem już na miejscu zbornym. Oczywiście nikogo już nie było. Nie zatrzymując się ruszyłem dalej. Oczywiście nie interesowały mnie czerwone światła, zaliczyłem przejazd chyba na wszystkich. Całe szczęście, że miśków nie było po drodze bo bym dostał chyba z 5 mandatów :D
Na Osowej górze byłem krótko przed 11, nikogo nie spotkałem po drodze więc gnałem dalej, do Osówca i pierwszego bunkra dojechałem w ekspresowym tempie. Nikogo nie było. Byłem święcie przekonany, że pojechali już dalej w las więc pognałem do Kruszyna na ostatni bunkier.
Znowu nikogo nie było. Wróciłem więc znów na pierwszy bunkier. Znów nikogo nie zastałem, zrobiłem więc powtórkę i znów pognałem do Kruszyna i znowu nikogo nie zastałem. Chciałem jechać na tę wycieczkę aby robić fotki a zamiast to czynić jeździłem jak opętany w tę i z powrotem :D
O 13:00 w Leśniczówce w Zielonczynie miało być ognisko, pojechałem więc tam aby w końcu tam złapać grupę. Na miejscu byłem przed 13:00 ale żadnego z rowerzystów nie zastałem. Byli tylko organizatorzy którzy przyjechali samochodami. Grupa dotarła dopiero po godzinie 14:00.
Jak się później dowiedziałem, byłem w tych wszystkich miejscach gdzie oni byli, ale duuużo wcześniej. Nie ma jak to obudzić się 20min przed czasem startu wycieczki i zdążyć przed nimi, dodam, że byłem tam co najmniej godzinę prędzej :D To mniej więcej obrazuje z jakim tempem jechałem :P
Po skonsumowaniu kiełbasek postanowiliśmy z kolegą Łukaszem ruszyć jeszcze gdzieś dalej. Padło na Pieczyska nie daleko koronowa. Jechaliśmy na początek w stronę Bydgoszczy jeszcze z jednym rowerzystą - Przemkiem. W Bydzi już we dwójkę odbiliśmy na drogę do Koronowa. Tempo utrzymywaliśmy dość zacne i szybko mogliśmy usiąść sobie spokojnie na pomoście nad zalewem Koronowskim :) Zrobiłem kilka fotek, odpoczęliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Powrót przez Kotomierz, Dobrcz, Borówno, Nekla, Strzelec górne, Jarużyn. Kolega odbił do siebie na błonie na szosie Gdańskiej. W Jarużynie, zrobiłem 4 konkretne dohamowania z 50km/h do zera aby dotrzeć trochę nowe klocki. Wycieczka z przygodami, ale godna zapamiętania :) Pogoda dopisała, towarzystwo też, dystans rewelacja. Zalew Koronowski
© PichulecZalew Koronowski
© PichulecNad Zalewem Koronowskim
© PichulecKontrasty
© PichulecOgnisko w Leśniczówce
© Pichulec
Kategoria Dłuższe wyprawy