Pichulcowe wyprawy

Nowy rekord długości jednorazowego przejazdu

Piątek, 9 kwietnia 2010 | dodano: 10.04.2010

Dzisiejszy wyjazd został przeze mnie dokładnie zaplanowany. Z Karolem umawiałem się na tę trasę już na poprzedniej wycieczce. Około godziny 15:00 Karol stawił się u mnie pod blokiem gotów do drogi.

Jako, że przygotowany byłem bardzo dobrze przedstawiłem Karolowi plan wyjazdu (wydrukowane mapy google - oj przydały się przydały :) ). Około 15:15 ruszyliśmy, jadąc w stronę Jarużyna. Jak zwykle górka Jarużyńska dość męcząca ale spokojnie powolutku podjechaliśmy. Następnie trasa wiodła podobnie jak w poprzednim wyjeździe czyli - Strzelce górne - Nekla - Kotomierz. Na tym podobieństwa się skończyły.

W Kotomierzu zastała nas mega ulewa którą widzieliśmy już jakieś 5km wcześniej ale niestety nie dało się jej ominąć. Całe szczęście, że aparat i telefon miałem dość głęboko schowane bo przemokłyby do suchego scalaka :D Zatrzymaliśmy się przy mini markecie w Kotomierzu. Po krótkich zakupach, zjedzeniu po połowie czekolady, pączka i napiciu się napoju izotonicznego ruszyliśmy dalej. Kierunek na Wudzynek, Pruszcz, Gołuszyce, Gawroniec, Plewno, Drzycim, Żur, Osie.

W Osiu, krótki postój na zakupy i kolejna zakupiona czekolada. Po zakupach ruszyliśmy do Tlenia. Na miejsce dojechaliśmy już prawie o zmroku. Na początku szukaliśmy sklepu w którym dałoby się zapłacić kartą. Niestety jedyny sklep w okolicy (nocny) nie dawał takich możliwości, dodatkowo towarzystwo przebywające w pobliżu nie sprzyjało dłuższemu pobytowi.

Pojechaliśmy więc do zajazdu który był praktycznie na samym wjeździe do miejscowości (minęliśmy go wcześniej). Tutaj uzupełniliśmy zapasy energii, jedząc do końca czekolady, wafelki, ciastka, wypiliśmy resztę izotoników. Jako, że skończyły nam się napoje energetyczne a mieliśmy jeszcze tabletki do rozpuszczania poprosiłem kelnerkę z zajazdu aby przegotowała nam wodę. Zgodziła, się bez wahania :) Mój dar przekonywania nie ma sobie równych :P W między czasie poprosiłem pewnego jegomościa aby cyknął nam fotkę :) Mając już wodę rozpuściliśmy w niej tabletki energetyzujące z biedronki :p Tanie bo tanie ale muszę przyznać, że dały radę.

Powrót tą samą drogą, którą jechaliśmy wcześniej. W Osiu jeszcze wizyta na stacji benzynowej i małe zakupy. Kolejny izotonik do kolekcji i dwa snickersy. Notabene snickersy dostaliśmy w gratisie za co bardzo serdecznie obsłudze stacji dziękujemy :D (zapomnieli policzyć :P ) Tyle czekolad, wafelków, izotoników które dziś zjadłem i wypiłem mogło by zasilić małą grupę kolarzy :D

Ruszyliśmy w drogę powrotną. Oczywiście ciemno jak w d....pie ale moja lampa samoróbka jest nie od parady. Nie było zmiłuj się dla kierowców, którzy jechali z naprzeciwka na światłach drogowych i nie raczyli ich zmienić na mijania. Odpłacałem im pięknym za nadobne. Musze jednak przyznać, że były to sporadyczne przypadki. Około 95% kierowców, którzy jechali z naprzeciwka zmieniali światła drogowe na mijania już jakieś pół kilometra od nas :) To cieszy. Czarne owce, które się nie dostosowały dostawały po oczach :P

W Pruszczu odbiliśmy na Wałdowo i następnie polną drogą dotarliśmy do Niewieścina. Po krótkiej jeździe szosą Gdańską dotarliśmy na stację benzynową Shella gdzie stały 3 tiry z wielkimi konstrukcjami na naczepach o długości przekraczającej wszelkie wyobrażenie. Okazało się, że wiozą elementy dachu stadionu Baltic Arena Gdańska budowanego na Euro 2012. Czyli coś tam jednak robią żeby zdążyć ;)

Po krótkim odpoczynku i wypiciu kolejnego izotonika, który kupiliśmy na stacji w Osiu i zjedzeniu hotdoga z Shella za 5zł (sic) ruszyliśmy do Trzeciewca, gdzie postanowiliśmy zrobić sobie fotę pod największym masztem radiowo telewizyjnym w regionie :)

Po zrobieniu zdjęcia ruszyliśmy przez Dobrcz, Borówno, Neklę, Strzelce górne, Jarużyn do Bydgoszczy. Odwiozłem jeszcze Karola do jego kuzyna. Po drodze niestety Karol lekko zajechał mi drogę.... Zdążyłem wyhamować ale niestety nie zdążyłem się już wypiąć z SPD :( Skończyło się to glebą. Bilans?? Kolano całe ale niestety spodnie za 150zł przetarte :( Niepowetowana strata...

W tym momencie ruszyłem już do domu. Jako, że brakowało mi jeszcze jakieś 6-7 km do pobicia rekordu jednorazowego przejazdu, zrobiłem 3 rundy w około osiedla i dopiero zawitałem do domu. Godzina 2:20 w nocy, czas najwyższy :) To tyle, zdjęcia z wypadu i mapka trasy poniżej.

W Nekli © Pichulec


W Nekli © Pichulec


Na skrzyzowaniu niedaleko Osie © Pichulec


W zajeździe w Tleniu © Pichulec


Elementy stadionu Baltic Arena Gdańsk budowanego na Euro 2012 © Pichulec


Tir z elementami stadionu © Pichulec


W Trzeciewcu pod najwyższym masztem radiowo telewizyjnym w okolicy © Pichulec



Kategoria Dłuższe wyprawy


komentarze
pichulec
| 13:21 poniedziałek, 17 maja 2010 | linkuj Niestety kolega z którym jechałem na tę wyprawę miał wypadek... Obawiam się, że już nigdy nie wsiądzie na rower. (Jechał bez kasku i rozbił sobie głowę)...
pichulec
| 07:46 wtorek, 13 kwietnia 2010 | linkuj Bo ruszyliśmy, za późno, dopiero około godziny 15, wcześniej kolega nie miał czasu. Przy takim dystansie nie dało się wrócić za dnia. Mimo wszystko, że w nocy, to jechało się zajefajnie :D
w4bx
| 22:01 poniedziałek, 12 kwietnia 2010 | linkuj Dystans imponujący, kolega na nielekkim fullu lekko pewnie nie miał ...
co do snickersów, tak naprawdę to one energii niewiele dają zwykła kanapka z serem znacznie lepiej się sprawdza - przynajmniej w moim przypadku

Pichu tylko jedno mam pytanie, dlaczego jechaliście w nocy ?
daniel3ttt
| 17:46 sobota, 10 kwietnia 2010 | linkuj Gratuluję dystansu. Koledze w pełnym kasku może za ciepło nie było ale z takim ciężarem na głowie to też wyczyn. Ja czekam na czerwiec/lipiec, czyli najdłuższe dni bo też mam zamiar poprawić swój rekord 393 km. Pozdr
pichulec
| 13:44 sobota, 10 kwietnia 2010 | linkuj W odpowiednich ciuchach nigdy nie jest zimno ;) Swoją drogą noc była wyjątkowo ciepła :)
olifka
| 12:54 sobota, 10 kwietnia 2010 | linkuj świetny wypad, no i rekord :-)
brr... nie było Wam zimno w nocy?
pichulec
| 08:51 sobota, 10 kwietnia 2010 | linkuj Myślę, że coś tam jednak działa, bo po wypiciu, dostawałem przypływy energii.... Chociaż w sumie piłem to i jednocześnie jadłem batoniki, czekolady i takie tam więc kij wie :P A jazda nocą, faktycznie niezapomniana :)
rammzes
| 07:25 sobota, 10 kwietnia 2010 | linkuj A ja się zastanawiam czy te tabletki rzeczywiście działają czy jest to po prostu siła perswazji? Moim zdaniem picie wody wysokomineralizowanej wystarczy. Po co to lać w siebie chemię... Ale, jak kto lubi. A po za tym gratuluję dystansu, no i odwagi za tę jazdę w nocy... ;D
Dynio
| 07:05 sobota, 10 kwietnia 2010 | linkuj Dystans budzi szacunek :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!